Przyszedł ten czas, czas w którym zrobiłam sobie kolejny tatuaż, czekałam na niego pół roku. Żyjemy w czasach, naszych polskich czasach, gdzie tatuaż jest niczym zbrodnia, patrzymy inaczej na osobę, która go ma, a to mnie denerwuje najbardziej. Ale nie o tym mowa. Jest to mój trzeci tatuaż, bardzo ważny dla mnie, zawsze będzie mi przypominał jedne z najcudowniejszych chwil w życiu.
1 tatuaż zrobiłam tydzień przed 18stymi urodzinami, mam go na nadgarstku i przedstawia on moją 11sto gwiazdkową głupotę. Zrobiony pod wpływem chwili, bez zastanowienia, a co za tym idzie bardzo go żałuję.
2 tatuaż zrobiłam kilka miesięcy temu na żebrach, znak nieskończoności z napisem, piórem... także jest dla mnie bardzo ważny, długo nad nim myślałam, długo szkicowałam, dopracowałam każdy szczegół pomimo tego, że nie ma ich zbyt wiele.
No i 3 tatuaż, ten z poniższych zdjęć, czekałam na niego ponad 6 miesięcy, jest! Nie żałuję ani trochę, chociaż minęło dopiero kilkanaście godzin.
Piszecie/mówicie jak ja wyobrażam sobie siebie za kilka lat jako matka, a już dalej jako babka, no ludzie czy to mnie zgorszy? Będę źle wychowywać dziecko? Takie metkowe myślenie "masz tatuaż-jesteś gorsza". W naszym kraju ciężko z pracą gdy ma się dziarę w tak widocznym miejscu, ale na chwile obecną się tym nie martwię, mam plany, dążę do nich i w przyszłości nikt nie będzie nade mną stał i mówił co mam robić, będę szefem sama dla siebie:) A co do stylizacji moich tych w sukienkach, szpilkach, to będę wyglądała gorzej z tatuażem? On nie rzuca się bardzo w oczy, także chillout.
Teraz nawinę temat samego wykonania tatuażu. Emocje, strach przed bólem był, to oczywiste, ale jak już się położyłam, Busz (tatuator) wbił pierwszą igłę, strach minął, był tylko ból początkowy, później się przyzwyczaiłam. Kontur zrobiony, podołałam, ale w końcu przyszedł czas na kolor/cienie. Szczerze? Nigdy nie przeżyłam takiego bólu, i nawet sobie nie wyobrażałam. Coś strasznego, a na dodatek przy każdym wbiciu igieł czułam straszne rwanie, kłucie w okolicach żeber, piersi co widać na jednej fotce. Jakie to uczucie pytacie, hmm jest takie jakby ktoś brał rozgrzany kawałek metalu i przykładał Ci do ręki na kilka sekund. Buszi mówił, abyśmy podzielili go na 2 sesje, ale uparłam się, jak zaczynamy to kończymy w tym samym czasie:) "Skakałam" po tym fotelu, krzyczałam, wyzywałam ale wytrwałam i jestem bardzo dumna. Dostałam także pytania dotyczące łez, i tutaj napiszę tak, byłam dziarana przez 4,5h, a łzy poleciały mi w ostatnich 5 minutach. Miałam ochotę ugryźć go w rękę, krzyczałam, że już nie chcę. Może to śmieszne, ale sama nie spodziewałam się takiej reakcji. Wszystko skończone, jestem już w domu, poczułam się bardzo słabo, gorączka 38 stopni, położyłam się, minuta i śpię. Wstałam, przemyłam tatuaż, zdjęłam tą warstwę maści i krwi, ból do wytrzymania, ręka spuchnięta. Teraz ciekawe jak będzie się goił :)
Atmosfera całej akcji była bardzo miła, nie było tak, że leżę i cisza, posłuchałam ciekawych opowieści, co oderwało mnie od myślenia o bólu, chociaż na chwilkę.
Z czystym sercem polecam salon
Buszi Ink, chłopak genialny i mega zdolny, w kilka godzin zaprojektuje dla Ciebie szkic i o wszystko zadba:)
Lajkujemy nowo powstały fanpage! BUSZI INK.
(astronaut top-
sinfashion)